-Annie, na biurku masz pieniądze na zakupy. Lodówka jest pełna, więc z głodu raczej przymierać nie będziesz.-uśmiechnęła się moja mama.-my będziemy z powrotem w niedzielę wieczorem. Kochanie, uważaj na siebie.
-Mamo, przecież nie jestem dzieckiem.-przewróciłam oczami.
-No to w takim razie my jedziemy. Pa, córeczko.-dostałam całusa w policzek. Mama wsiadła do samochodu i razem z tatą pojechali. Pomachałam im na pożegnanie. Nie wiedziałam jednak, że robię to ostatni raz.
-Halo?-usłyszałam w słuchawce głos mojego chłopaka.
-Hej Harry. Moi rodzice wyjechali na weekend i jestem sama. Może wpadłbyś do mnie?
-Sorry kochanie, nie mogę. Sprzątamy w domu.
-Wy? Sprzątacie? Trzeba to chyba w kalendarzu napisać.-zaśmiałam się.
-Ej, nie śmiej się. Sprzątamy regularnie.-mogłabym przysiąc, że Harry w tym momencie zrobił obrażoną minę.
-No, można tak powiedzieć. To może ja wpadnę do was i pomogę?-zaoferowałam.
-Jasne, czemu nie?
-W takim razie będę za dwadzieścia minut.
-To do zobaczenia.
-Pa.
Włożyłam telefon do kieszeni. Wyszłam z domu. Wsiadłam do samochodu i pojechałam. Po dwudziestu minutach byłam w domu chłopaków.
Podeszłam do drzwi i zapukałam. Po chwili zobaczyłam Harr'ego.
-No hej.-chłopak uśmiechnął się i objął mnie w talii.
-Hej.-pocałowałam go w policzek i weszłam do środka.
Wszyscy byli zajęci sprzątaniem. Zayn zmywał naczynia, Niall odkurzał, Louis wynosił worki ze śmieciami, a Liam sprzątał łazienkę.
-Hej chłopacy!-krzyknęłam, żeby każdy mnie usłyszał.
-Hej Annie!-odpowiedzieli chórem.
-To co mam robić?-zapytałam mojego chłopaka.
-Co chcesz.-uśmiechnął się.
-W taki razie ja umyję okna.
-Okej, a ja podłogę.-Loczek poszedł po wiadro z wodą i mopa.
Harry
Myłem podłogę w salonie, kiedy usłyszałem, że Annie rozmawia przez telefon.
-Tak, to ja. O co chodzi?-usłyszałem jej zdenerwowany głos.-O Boże.-dziewczyna upuściła telefon na podłogę i sama upadłaby, ale podbiegłem i ją złapałem.
-Annie, co się stało?-zapytałem zmartwiony.
-Oni... oni nie żyją.-dziewczyna zaczęła histerycznie płakać.
-Shh, uspokój się.
-Co jest?-do pokoju wparował Louis.
-Cicho!-skarciłem go.
Zaprowadziłem Annie do mojej sypialni i położyłem ją na łóżku. Dziewczyna po chwili zasnęła. Zszedłem na dół. Chłopacy siedzieli na kanapach i oglądali telewizję.
-Co się stało, Harry?-zapytał cicho Niall.
-Rodzice Annie mieli wypadek. Zginęli na miejscu.
W pokoju zapanowała cisza. Wszyscy byli zszokowani. Poszedłem na górę. Usiadłem na łóżku i schowałem twarz w dłoniach.
Wziąłem prysznic i założyłem piżamę. Położyłem się na łóżku i przytuliłem Annie. Zamknąłem oczy i po chwili zasnąłem.
Annie
Otwarłam oczy i usiadłam. Obok mnie nie było już Harr'ego. Wstałam i od razu poczułam straszny ból głowy. Zeszłam na dół i skierowałam się do kuchni. Usiadłam przy stole.
-Hej kochanie.-usłyszałam Harr'ego.-Jak się czujesz?
-Jestem głodna i strasznie boli mnie głowa.
-W takim razie zjesz śniadanie i dam ci coś przeciwbólowego, co ty na to?
Pokiwałam twierdząco głową.
-Na co masz ochotę?
-Może płatki z mlekiem.
-Mówisz i masz.-Harry wziął miseczkę, nasypał do nich płatków i nalał mleka.-Proszę.-chłopak postawił przede mną śniadanie i pocałował mnie w czoło.
-Dzięki.-odpowiedziałam i zabrałam się za jedzenie.-Zawiózłbyś mnie do domu? chciałabym się przebrać.
-Okej, nie ma sprawy. Proszę.-chłopak ostawił przede mną szklankę z wodą i biała tabletkę.
Połknęłam ją i wyszliśmy. Pojechaliśmy do mojego domu, gdzie wzięłam prysznic i przebrałam się.
-Zostajesz tutaj, czy zamieszkasz z nami?-zapytał Harry, kiedy usiadłam obok niego na kanapie.
-Wolałabym zostać tutaj, żeby dom nie stał pusty.
-Jak chcesz, to mogę zamieszkać z tobą, żebyś nie była sama.-chłopak przytulił mnie.
-Jak chcesz.-wzruszyłam ramionami.
Resztę dnia spędziliśmy na oglądaniu telewizji. Wieczorem w wiadomościach mówili o wypadku. Wtuliłam się w Harr'ego, żeby tego nie oglądać. On to zauważył i przełączył na inny kanał.
-Pojadę do siebie po rzeczy, jedziesz ze mną?-zapytał, wstając z kanapy.
-Nie, zostanę i zrobię kolację.
-Okej.-Loczek pocałował mnie i wyszedł.
Zabrałam się za przygotowywanie kolacji. Zrobiłam sałatkę z kurczakiem i grzankami. Nakryłam do stołu i usłyszałam, jak drzwi się otwierają.
-Już jestem.-Harry objął mnie od tyłu w talii i położył głowę na moim ramieniu.-Co jemy?
-Sałatkę z kurczakiem. Siadaj do stołu.
Zjedliśmy kolację. Umyłam naczynia i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, umyłam zęby i poszłam do łóżka. Po chwili zasnęłam.
-Dzięki.-odpowiedziałam i zabrałam się za jedzenie.-Zawiózłbyś mnie do domu? chciałabym się przebrać.
-Okej, nie ma sprawy. Proszę.-chłopak ostawił przede mną szklankę z wodą i biała tabletkę.
Połknęłam ją i wyszliśmy. Pojechaliśmy do mojego domu, gdzie wzięłam prysznic i przebrałam się.
-Zostajesz tutaj, czy zamieszkasz z nami?-zapytał Harry, kiedy usiadłam obok niego na kanapie.
-Wolałabym zostać tutaj, żeby dom nie stał pusty.
-Jak chcesz, to mogę zamieszkać z tobą, żebyś nie była sama.-chłopak przytulił mnie.
-Jak chcesz.-wzruszyłam ramionami.
Resztę dnia spędziliśmy na oglądaniu telewizji. Wieczorem w wiadomościach mówili o wypadku. Wtuliłam się w Harr'ego, żeby tego nie oglądać. On to zauważył i przełączył na inny kanał.
-Pojadę do siebie po rzeczy, jedziesz ze mną?-zapytał, wstając z kanapy.
-Nie, zostanę i zrobię kolację.
-Okej.-Loczek pocałował mnie i wyszedł.
Zabrałam się za przygotowywanie kolacji. Zrobiłam sałatkę z kurczakiem i grzankami. Nakryłam do stołu i usłyszałam, jak drzwi się otwierają.
-Już jestem.-Harry objął mnie od tyłu w talii i położył głowę na moim ramieniu.-Co jemy?
-Sałatkę z kurczakiem. Siadaj do stołu.
Zjedliśmy kolację. Umyłam naczynia i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, umyłam zęby i poszłam do łóżka. Po chwili zasnęłam.
Harry
Annie poszła spać, a ja oglądałem wiadomości. Mówili o wypadku. Wszystko wyglądało tak strasznie. Około 22:30 wziąłem prysznic i poszedłem spać. Położyłem się obok niej i przykryłem kołdrą. Po chwili zasnąłem. W środku nocy Annie obudziła się z krzykiem. Przytuliłem ją, a ona zaczęła płakać.
-Shh, nie płacz.-trzymałem ją w objęciach i kołysałem się, jakbym chciał uśpić małe dziecko. Po jakimś czasie usłyszałem jej miarowy oddech, który oznaczał, że zasnęła. Położyłem się i zamknąłem oczy. Długo jednak nie mogłem zasnąć. Czuwałem.
Rano poszedłem na dół, żeby zrobić śniadanie. Wyciągnąłem z szafek produkty potrzebne do przygotowania naleśników. Wymieszałem je w misce i wylałem pierwszą porcję ciasta na rozgrzaną patelnię. Do kuchni weszła Annie.
-Dzień dobry.-uśmiechnąłem się.
Dziewczyna podeszła do mnie, przytuliła się i zaczęła płakać.
-Ej, co jest?-głaskałem ją po włosach.
-Powiedz, że to nieprawda. Że moi rodzice dzisiaj wrócą i będzie tak, jak dawniej.
-Przykro mi, kochanie.-objąłem ją mocniej.-Zjesz śniadanie?
-Nie jestem głodna.-mruknęła pod nosem i poszła na górę.
Annie bardzo zamknęła się w sobie. Prawie nie wychodziła z sypialni, nie odzywała się. Mało jadła, musiałem wmuszać jej jedzenie. Na pogrzebie nie chciała z nikim rozmawiać. Musiałem jej pilnować, żeby niczego sobie nie zrobiła.
Któregoś dnia przyszedł mi do głowy pewien pomysł.
-Ubieraj się, wychodzimy.-zakomunikowałem, wchodząc do sypialni.
-Ale...
-Nie ma żadnego "ale".-pociągnąłem ją za rękę, żeby wstała z łóżka. Z jej szafy wyciągnąłem czarne spodnie, białą bluzkę i czarny sweterek.-Masz, zakładaj.
Pobiegłem na dół po buty. Wziąłem jej białe conversy i wróciłem do sypialni. O dziwo, bo była już przebrana. Szczerze mówiąc, to myślałem, że wolniej jej to pójdzie.
-Teraz buty.
-Harry, ja nie mam ochoty nigdzie wychodzić.
-Siadaj na łóżko.
Dziewczyna wykonała moje polecenie. Założyła trampki i wstała. Złapałem ją za rękę i pociągnąłem za sobą. Wybiegliśmy z domu.
-Harry, jestem zmęczona.-Annie po jakimś czasie zatrzymała się.
-No to na barana.-pochyliłem się.
Dziewczyna wskoczyła na moje plecy, a ja pobiegłem dalej. Zaczęła się śmiać. Byłem taki szczęśliwy, mogąc to usłyszeć. W końcu dotarłem do celu.
-Jesteśmy.
-Wesołe miasteczko?-jej mina nagle zrzedła.
-Chodź.-pociągnąłem ją za rękę.
Obeszliśmy wszystkie atrakcje. Annie ciągle się śmiała, a w ręku trzymała misia, którego dla niej wygrałem.
-Harry, dziękuję, że to zrobiłeś. Gdyby nie ty, to pewnie w ogóle nie wyszłabym z pokoju. Kocham cię.
-Ja ciebie też.-objąłem ją w talii i przyciągnąłem do siebie.
Annie stanęła na palcach i cmoknęła mnie w usta.
-Możemy już iść do domu? Jestem zmęczona.-powiedziała, ziewając.
-Teraz tak.-uśmiechnąłem się.
*Trzy miesiące później*
-To już ostatni.-powiedziałam, wkładając karton do bagażnika.
-Okej. To jedziemy do domu?
-Jeszcze sprawdzę, czy czegoś zapomniałam.-ruszyłam w kierunku drzwi. Otwarłam je i weszłam do środka. Weszłam do każdego pomieszczenia. Pod wpływem wspomnień po moich policzkach popłynęły łzy. Podeszłam do Harr'ego, który stał oparty o swój samochód.
-Wszystko zabrałaś?
-Mhm.-pokiwałam głową i przytuliłam się do chłopaka.
-Wiesz, jak chcesz to możemy jeszcze wszystko odwołać...
-Nie, jedźmy już.-powiedziałam i wsiadłam do auta.
Harry zrobił to samo. Odpalił silnik i pojechaliśmy do domu.
-Jesteśmy!-krzyknął Loczek, kiedy weszliśmy do przedpokoju.
-Koniec przeprowadzki?-podszedł do nas Louis.
-Tak, dzisiaj odwożę klucze nowym właścicielom.-odpowiedziałam.
-Chodźcie do salonu.
Weszliśmy do pokoju. Okazało się, że Perrie przyjechała do Zayn'a. Przywitałyśmy się całusem w policzek.
-Pomożesz mi rozpakować resztę ciuchów?
-Jasne!
Poszłyśmy do samochodu po kartony i udałyśmy się do sypialni. Trochę zajęło nam to rozpakowywanie, bo Perrie dużo ubrań przymierzała. Zerknęłam na telefon.
-Już ta godzina? Sorki, ale muszę jechać.
-Okej. Jak chcesz, to mogę pochować te ciuchy.
-Byłabym ci bardzo wdzięczna.-wybiegłam z pokoju.-Harry, jadę oddać klucze.
-Jechać z tobą?
-Nie, poradzę sobie.-pocałowałam chłopaka w policzek i wyszłam z domu.
Gdy dojechałam na miejsce, państwo Jones już czekali. Oddałam im klucze, chwilę porozmawialiśmy i wróciłam do nowego domu, gdzie czekała na mnie miłość mojego życia i przyjaciele.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Rano poszedłem na dół, żeby zrobić śniadanie. Wyciągnąłem z szafek produkty potrzebne do przygotowania naleśników. Wymieszałem je w misce i wylałem pierwszą porcję ciasta na rozgrzaną patelnię. Do kuchni weszła Annie.
-Dzień dobry.-uśmiechnąłem się.
Dziewczyna podeszła do mnie, przytuliła się i zaczęła płakać.
-Ej, co jest?-głaskałem ją po włosach.
-Powiedz, że to nieprawda. Że moi rodzice dzisiaj wrócą i będzie tak, jak dawniej.
-Przykro mi, kochanie.-objąłem ją mocniej.-Zjesz śniadanie?
-Nie jestem głodna.-mruknęła pod nosem i poszła na górę.
Annie bardzo zamknęła się w sobie. Prawie nie wychodziła z sypialni, nie odzywała się. Mało jadła, musiałem wmuszać jej jedzenie. Na pogrzebie nie chciała z nikim rozmawiać. Musiałem jej pilnować, żeby niczego sobie nie zrobiła.
Któregoś dnia przyszedł mi do głowy pewien pomysł.
-Ubieraj się, wychodzimy.-zakomunikowałem, wchodząc do sypialni.
-Ale...
-Nie ma żadnego "ale".-pociągnąłem ją za rękę, żeby wstała z łóżka. Z jej szafy wyciągnąłem czarne spodnie, białą bluzkę i czarny sweterek.-Masz, zakładaj.
Pobiegłem na dół po buty. Wziąłem jej białe conversy i wróciłem do sypialni. O dziwo, bo była już przebrana. Szczerze mówiąc, to myślałem, że wolniej jej to pójdzie.
-Teraz buty.
-Harry, ja nie mam ochoty nigdzie wychodzić.
-Siadaj na łóżko.
Dziewczyna wykonała moje polecenie. Założyła trampki i wstała. Złapałem ją za rękę i pociągnąłem za sobą. Wybiegliśmy z domu.
-Harry, jestem zmęczona.-Annie po jakimś czasie zatrzymała się.
-No to na barana.-pochyliłem się.
Dziewczyna wskoczyła na moje plecy, a ja pobiegłem dalej. Zaczęła się śmiać. Byłem taki szczęśliwy, mogąc to usłyszeć. W końcu dotarłem do celu.
-Jesteśmy.
-Wesołe miasteczko?-jej mina nagle zrzedła.
-Chodź.-pociągnąłem ją za rękę.
Obeszliśmy wszystkie atrakcje. Annie ciągle się śmiała, a w ręku trzymała misia, którego dla niej wygrałem.
-Harry, dziękuję, że to zrobiłeś. Gdyby nie ty, to pewnie w ogóle nie wyszłabym z pokoju. Kocham cię.
-Ja ciebie też.-objąłem ją w talii i przyciągnąłem do siebie.
Annie stanęła na palcach i cmoknęła mnie w usta.
-Możemy już iść do domu? Jestem zmęczona.-powiedziała, ziewając.
-Teraz tak.-uśmiechnąłem się.
*Trzy miesiące później*
Annie
-Okej. To jedziemy do domu?
-Jeszcze sprawdzę, czy czegoś zapomniałam.-ruszyłam w kierunku drzwi. Otwarłam je i weszłam do środka. Weszłam do każdego pomieszczenia. Pod wpływem wspomnień po moich policzkach popłynęły łzy. Podeszłam do Harr'ego, który stał oparty o swój samochód.
-Wszystko zabrałaś?
-Mhm.-pokiwałam głową i przytuliłam się do chłopaka.
-Wiesz, jak chcesz to możemy jeszcze wszystko odwołać...
-Nie, jedźmy już.-powiedziałam i wsiadłam do auta.
Harry zrobił to samo. Odpalił silnik i pojechaliśmy do domu.
-Jesteśmy!-krzyknął Loczek, kiedy weszliśmy do przedpokoju.
-Koniec przeprowadzki?-podszedł do nas Louis.
-Tak, dzisiaj odwożę klucze nowym właścicielom.-odpowiedziałam.
-Chodźcie do salonu.
Weszliśmy do pokoju. Okazało się, że Perrie przyjechała do Zayn'a. Przywitałyśmy się całusem w policzek.
-Pomożesz mi rozpakować resztę ciuchów?
-Jasne!
Poszłyśmy do samochodu po kartony i udałyśmy się do sypialni. Trochę zajęło nam to rozpakowywanie, bo Perrie dużo ubrań przymierzała. Zerknęłam na telefon.
-Już ta godzina? Sorki, ale muszę jechać.
-Okej. Jak chcesz, to mogę pochować te ciuchy.
-Byłabym ci bardzo wdzięczna.-wybiegłam z pokoju.-Harry, jadę oddać klucze.
-Jechać z tobą?
-Nie, poradzę sobie.-pocałowałam chłopaka w policzek i wyszłam z domu.
Gdy dojechałam na miejsce, państwo Jones już czekali. Oddałam im klucze, chwilę porozmawialiśmy i wróciłam do nowego domu, gdzie czekała na mnie miłość mojego życia i przyjaciele.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz