-Zobaczysz, uda mi się-pocałował mnie w policzek. Chłopak zerknął na zegarek.-Muszę już iść. Widzimy się jutro.-przesłał mi buziaka, wychodząc z sali.
-Papa.-zrobiłam to samo.
Liam minął się w drzwiach z moim tatą, który nie był zadowolony z tego, że on tu był. Zrobił krzywą minę, ale zaraz się uśmiechnął, kiedy mnie zobaczył.
-Hej córeczko.-pocałował mnie w czoło.-Jak się czujesz?
-Dobrze.-uśmiechnęłam się.
-On ciągle do ciebie przychodzi?-tata zapytał z nutką złości.
-Tak, przychodzi i nadal będzie to robił.-powiedziałam.-Proszę, nie róbcie tego.
-Czego?
-Nie patrzcie na niego krzywo. On nie chciał, a poza tym mnie ratował. Lekarze powiedzieli, że gdyby nie on, to byłoby już za późno na jakąkolwiek pomoc z ich strony.
-Ale to go nie usprawiedliwia.
-Tato, czy wy nie rozumiecie, że on tego żałuje? Codziennie do mnie przychodzi. Robił to nawet wtedy, kiedy byłam w śpiączce. Dla mnie już jest usprawiedliwiony.
-Możemy skończyć o tym rozmawiać?-zapytał tata.
-Tak, bardzo chętnie.
~*~
-Muszę już lecieć, kochanie. Pa!
-Papa-uśmiechnęłam się.
Przyszedł do mnie lekarz.
-Dzień dobry.-powiedział uśmiechnięty.
-Dzień dobry. Znowu badania?
-Tak, ale tym razem krótkie.
-Panie doktorze?
-Tak?
-Kiedy mogę wyjść ze szpitala?
-Wszystko jest już dobrze, ale zatrzymamy cię na obserwacji. Będziesz wolna za jakiś tydzień, a może nawet szybciej-uśmiechnął się-.No, to tyle na dziś! Do jutra.
-Do widzenia!-powiedziałam uśmiechnięta.
~*~
W końcu wyszłam ze szpitala. Pojechaliśmy do domu. Tata zaprowadził mnie do pokoju i położyłam się w łóżku (miałam jeszcze rękę i nogę w gipsie). Poczułam wibracje. Spojrzałam na telefon i zobaczyłam sms-a od Liama: "Podaj mi swój adres. Liam xx". Szybko odpisałam na wiadomość. Po jakichś trzydziestu minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. "Co ty zrobiłeś, chłopcze, co ty zrobiłeś?". Usłyszałam rozmowy i po chwili zobaczyłam chłopaka w progu mojego pokoju.
-Hej!-podbiegł do łóżka i przytulił mnie.-W szpitalu powiedzieli mi, że już wyszłaś, więc do ciebie przyjechałem.
-I moi rodzice cię wpuścili?-zapytałam zdziwiona.
-Było trudno, ale jakoś ich przekonałem. Jak się czujesz?
-Jest okej, ale noga i ręka jeszcze trochę bolą.
-Jak poczujesz się lepiej, to gdzieś cię zabiorę, ale to niespodzianka. Dobra, muszę już lecieć, mam tylko kilka minut. Papa!-pocałował mnie w policzek i wybiegł z domu.
~*~
Gips zdjęli mi już dawno. Miałam wiele godzin rehabilitacji, dzięki czemu powróciłam do pełnej sprawności. Spotykałam się z Liamem już od jakiegoś roku, a moi rodzice zaakceptowali już nasz związek. Któregoś dnia szliśmy przez park i chłopak nagle wypalił:
-Zamknij oczy i złap mnie za rękę.
Zrobiłam tak, jak kazał.
~*~
-Możesz już otworzyć.-szepnął mi do ucha.
Ujrzałam koc i kosz piknikowy na plaży przy jeziorze. Oniemiałam z wrażenia. Wszystko było takie piękne. Kolorowe owoce na talerzach, szampan w butelce i dwa kieliszki.
-To jest...to jest cudowne, Liam.-wyszeptałam.
-Podoba ci się?
-Jasne, że tak!-pocałowałam chłopaka.
-Usiądź.-wskazał ręką na czerwony koc. Brunet otworzył butelkę i nalał szampana do kieliszków.-Dzisiaj mija rok od wypadku.
-Wiesz, nie chciałabym tego wspominać...
-Ale świętujemy z innej, lepszej okazji.
-A mianowicie?
-Dzisiaj mija też rok, od kiedy cię poznałem.-uśmiechnął się.
-To rzeczywiście lepsza okazja do świętowania.-pocałowałam Liama.
I jak? Bo mi się podoba :)
P.S. Już tylko 1 dzień do wakacji!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz