Harry był wściekły.
-Jak śmiałeś to zrobić?!-Loczek złapał Zayn'a za koszulkę.
-Stary... j...ja... prze...przepraszam.-chłopak był wystraszony.
-Nie obchodzą mnie twoje przeprosiny!-krzyczał.-Ważne jest to, że MÓJ PRZYJACIEL pocałował MOJĄ DZIEWCZYNĘ!-uderzył go pięścią w twarz.-Co ty sobie gnoju myślałeś?! Że przywiozłem ci panienkę, z którą będziesz mógł się zabawić pod moją nieobecność?!-uderzył go w szczękę i kopnął w brzuch. Mulat upadł na podłogę i zwijał się z bólu.
-Chłopacy, zróbcie coś!-krzyczałam do trzech pozostałych. Harry nadal bił i kopał mulata.
-[T.I], lepiej do niego nie podchodzić, kiedy jest tak wściekły.-powiedział Liam.
-Czyli Zayn ma tam umrzeć, bo wy jesteście tchórzami, tak?-płakałam. Chłopacy też meli łzy w oczach. W końcu postanowiłam jakoś odciągnąć Harr'ego. Podbiegłam do niego i objęłam go od tyłu w talii.
-Harry, proszę, przestań!-łzami moczyłam mu koszulkę.
-[T.I], nie wtrącaj się!-chłopak odepchnął mnie tak mocno, że przewróciłam się na podłogę. Kiedy usłyszał mój upadek, przestał bić Zayn'a. Odwrócił się. Chciał pomóc mi wstać, ale uprzedził o Niall. Chłopak podniósł mnie i przytulił
-[T.I], przepraszam, ja nie wiem...nie wiem, co we mnie wstąpiło...-wyciągnął ręce w moim kierunku, ale ja jeszcze mocniej wtuliłam się w blondyna. Bałam się Harr'ego. Ja bałam się mojego chłopaka, który obiecał mi, że nigdy mnie nie skrzywdzi. Właśnie tą obietnicę złamał.
-Zadzwonię po pogotowie.-powiedział Liam, wystukując w telefonie numer. Po dosłownie kilku minutach pod domem stała już karetka. Wsiadłam z chłopakami do auta Louisa i pojechaliśmy do szpitala. Loczek został w domu.
~*~
-Witaj wśród żywych!-powiedzieliśmy, gdy Zayn otworzył oczy.
-Jak długo spałem?-zapytał zaspany.
-Kilka dni.-uśmiechnęłam się.
-I ciągle tu byliście?
-My nie, ona tak.-Louis wskazał na mnie głową.
-[T.I], przepraszam za to wszystko...ja nie wiem, dlaczego to zrobiłem.
-Zapomnijmy o tym-złapałam go za rękę.
~*~
Zayn wyszedł ze szpitala. Ja jeszcze w ogóle nie pojawiłam się w domu. Chłopacy byli bardzo mili i przynosili mi ciuchy na zmianę. Bałam się tam wracać. Nie chciałam rozmawiać z Harry'm, ale w końcu i tak mnie to czekało. Postanowiłam, że spakuję się i wyjadę jeszcze tego samego dnia.
Samochód zatrzymał się przed domem. Weszłam do środka i ruszyłam w kierunku schodów. Harry jednak dogonił mnie i złapał za nadgarstek.
-[T.I], posłuchaj mnie przez chwilę.
Wyrwałam się z jego uścisku i poszłam dalej, nawet nie patrząc na jego twarz. Weszłam do sypialni i zakluczyłam drzwi. Spakowałam się i wyszłam z pokoju. Weszłam do salonu.
-Louis, zawieziesz mnie na lotnisko?
-Jasne!
-Pa chłopaki! Będę za wami tęsknić!-przytuliłam każdego po kolei, oczywiście oprócz Harr'ego.-Wracaj do zdrowia Zayn.-Harry jakby przyzwyczaił się do tego, że go ignoruję.
-Dzięki! I jeszcze raz, sorry za wszystko.
-Mówiłam ci już coś na ten temat. To co ,jedziemy?-spojrzałam na Louisa.
-Mhm.-pokiwał głową.
Wychodząc, rzuciłam Harr'emu smutne spojrzenie. Chłopak stale mnie obserwował.
~*~
-Pa, Louis. Dzięki za tak wspaniale spędzony czas.-uśmiechnęłam się smutno.
-Przyjedziesz jeszcze kiedyś?
-Raczej nie... Ale będę dzwonić.
-Trzymam cię za słowo. Chyba musisz już iść.-powiedział Tommo smutno.
-Będę tęsknić.
-Ja też.-chłopak mocno mnie przytulił.
Weszłam do samolotu i zajęłam swoje miejsce.
-Halo, mamo?
-Tak kochanie?
-Przyjedziecie po mnie na lotnisko?
-Ale miałaś wrócić za miesiąc.
-Plany się zmieniły.-po moich policzkach spłynęły łzy.
-Coś się stało?
-Opowiem ci w domu.-zaczęłam płakać.
~*~
Wysiadłam z samolotu. Zobaczyłam moich rodziców. Podbiegłam do mamy i przytuliłam ją. Rozpłakałam się.
-Ciiii. Już dobrze-uspokajała mnie, gładząc po włosach.
W domu opowiedziałam o wszystkim moim rodzicom. Okazali mi dużo zrozumienia i pocieszali mnie. Regularnie dzwoniłam do chłopaków. Któregoś dnia zapytałam:
-A jak sytuacja z Harry'm?
-Wszystko jest jak dawniej. Chcesz z nim pogadać?
-Nie, dzięki, jeszcze chyba nie jestem gotowa.
Właśnie po tej rozmowie zaczęłam za nim tęsknić. Wmawiałam sobie, że mnie zranił, że może zrobić to ponownie. Ale to nie pomagało.
Rozmawiałam kiedyś z mamą.
-Mamo, chcę jechać do Londynu, do chłopaków.
-A Harry?
-Właśnie dlatego chcę to zrobić.
-Pomyśl jeszcze, zanim on znów ci coś zrobi.-powiedziała spokojnie.
Czekałam, codziennie o tym myślałam. Poznałam innego chłopaka. Chodziliśmy na randki. Świetnie czułam się w jego towarzystwie.
Powoli zapominałam o Harry'm.
~*~
Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę!
W drzwiach ukazał mi się wysoki brunet.
-Cześć [T.I].-pomachał niepewnie w moją stronę.
-Hej.
-Możemy pogadać?
Poklepałam dłonią łóżko. Chłopak podszedł i usiadł na wskazanym przeze mnie miejscu.
-[T.I], tak bardzo przepraszam!-schował moje dłonie w swoich.
-Harry, prosiłam cię, żebyś przestał, a ty mnie nie posłuchałeś.-w moich oczach pojawiły się łzy, które po chwili spłynęły po policzkach. Chłopak starł je kciukiem.-Zayn mógł...on mógł...-rozpłakałam się jak dziecko.
-Wiem.-przytulił mnie.-przepraszam za to wszystko.-złapał moją twarz w dłonie.-wiem, że o niedorzeczne w tej sytuacji ale... dasz mi drugą szansę?-zapytał.
-Niedawno zranił mnie inny chłopak. To już drugi raz, Harry. Już drugi raz zostałam zraniona. Nie chcę trzeciego razu.
-Obiecuję ci, że tego nie zrobię.
-Już raz mi coś obiecałeś, pamiętasz? Złamałeś tą obietnicę kilka miesięcy temu.
-Tym razem tego nie zrobię. Obiecuję. Wybaczysz mi?-przybliżył swoją twarz do mojej.-Zaczniemy wszystko od początku. Będziemy chodzić na randki, poznawać się od nowa. Co ty na to?
-Spróbujmy.-uśmiechnęłam się, Harry także. Pocałował mnie w policzek.
-To może w piątek o 20:00?
-Okej.
-To super! Pa!-wybiegł z pokoju.
-Pa!-krzyknęłam.
Uwielbiałam tego zwariowanego, spontanicznego Harr'ego. Po kilku randkach znów byliśmy razem. Wyjechałam ze Styles'em do Londynu i zamieszkałam z chłopakami. Loczek dotrzymał obietnicy. Nigdy więcej mnie nie zranił.
No i mamy koniec opowieści o Harry'm. Miała być jedna część, a wyszły trzy :).
Jak wam się podoba?
Jeszcze jedno ogłoszenie:
są wakacje, więc posty będą pojawiały się trochę rzadziej. Tak jakby co piszę, żeby wontów nie było :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz